Matematyka to według
niektórych sztuka wyciągania wniosków z przyjętych aksjomatów, pewników
konstruowanych definicji. We współczesnej matematyce osiągnięciem jest
udowodnienie jakiegoś twierdzenia.
Klasyczne aksjomaty teorii
(wydaje mi się) są wynikiem jakby naszej intuicji, tak jak to, że istnieje coś
takiego jak liczba naturalna 1, albo jest coś takiego jak zbiór.
Co jednak wspólnego z naszą intuicją
ma hipoteza continuum, którą można chyba włączyć do danej teorii jako aksjomat?
(Aksjomat wyboru może wydaje się trochę bardziej intuicyjny, ale nie będę go tu
omawiał, bo może sam go do końca nie rozumiem).
Niektórzy może stwierdzą, że
mimo wszystko czują intuicyjnie, że nie ma mocy pomiędzy alef zero, a
continuum. No ale jak uzasadnią oni swoje przeczucie, gdy tak naprawdę człowiek
nie ogarnia aż takich poziomów abstrakcji, co najwyżej posługuje się
rozumowaniem "matematycznym" na przykład udowadniając, że continuum
jest większe niż alef zero.
Drugie zdanie wypowiedziane
przez mojego nauczyciela na logice brzmiało: Niektórzy matematycy nie akceptują
dowodów nie wprost.
Wydawało mi się to trochę
dziwne, teraz jednak chyba zaczynam rozumieć, dlaczego tak jest.
Już po naszej rozmowie,
kilka dni temu przeczytałem, że matematycy nie uznający tych dowodów to
intuicjoniści. Podobno próbowali oni uniknąć dowodzenia nie wprost i
sformułować teorie w której dowodów nie wprost nie ma. Nie wiem na ile im się
to udało. Wydaje mi się, że dowody nie wprost są najczęściej stosowane właśnie
na tych wyższych poziomach abstrakcji, no ale nie wiem, czy sądzę dobrze.
Wróćmy do paradoksu
omnipotencji i paradoksu kłamcy. Dowiedliśmy sprzeczności tych paradoksów
dowodem nie wprost. Ciekawi mnie, czy resztę takich paradoksów (antynomii?) też
dowodzi się nie wprost. No ale czy te dwa przypadki świadczą już o tym, że
dowody nie wprost są złe?
W twierdzeniach, które nie
zahaczają o tak abstrakcyjne rzeczy jak zbiory mocy continuum, wszystko wydaje
się bardziej intuicyjne. Popatrzmy na dowód nie wprost twierdzenia o liczności
liczb pierwszych (ten dowód już wkrótce no moim blogu). Otrzymujemy tu sprzeczność z wyjściem założenia, że liczb
pierwszych jest skończenie wiele. Na tej podstawie wnioskujemy, że liczb
pierwszych jest nieskończenie wiele.
Co by było jednak, gdybyśmy
wychodząc z założenia, że liczb pierwszych jest nieskończenie wiele, również
otrzymali sprzeczność? Pewnie tak nie jest, ale widzimy, że sprzeczności w
mniej abstrakcyjnych twierdzeniach, niż hipoteza continuum zszokowałyby
prawdopodobnie cały świat matematyki. No ale czy to, że hipoteza jest bardzo
abstrakcyjna, może tłumaczyć zachodzenie sprzeczności (czy też niezależności)?
Wydaje mi się, że abstrakcyjność danego pojęcia to tylko "ludzka",
subiektywna opinia, a sama matma nie dzieli twierdzeń na mniej abstrakcyjne i
bardziej. Wydaje mi się, że to, czy hipoteza continuum zachodzi, czy nie, jest
tak samo konkretnym problem, jak to, czy liczb pierwszych jest skończenie wiele.
"Wydaje mi się, że to, czy hipoteza continuum zachodzi, czy nie, jest tak samo konkretnym problem, jak to, czy liczb pierwszych jest skończenie wiele" A mi sie nie wydaje...
OdpowiedzUsuńAbstrakcyjna matematyka to tylko iluzoryczne pojęcie, bardziej powiązane z estetyką, sztuką - bo osobiście uważam np., że hipoteza continuum ma coś w sobie pięknego :-) Natomiast zwróć uwagę, że nasza intuicja jest ograniczona zmysłami, które często nas oszukują :-) W google można znaleźć wiele przykładów, jak kiwani jesteśmy przez mózgi :-) Formalny rygor matematyczny pozwala ten problem wyeliminować! Dodatkowo matematycy uwielbiają uogólniać wyniki - i zdumiewająco często dopiero później te uogólnienia znajdują zastosowanie. Np. dystrybucja jest uogólnieniem funkcji, teraz (jeśli się nie mylę) znalazła zastosowanie w kwantowej teorii pola. Analiza funkcjonalna to jeden z bardziej abstrakcyjnych działów matematyki (jeśli abstrakcję mierzyć pięknem ogólności opisu), który z sukcesem znajduje zastosowanie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
Mariusz Gromada
http://mathspace.pl/